Długo czekałem na to wydawnictwo. Zastanawiałem się jak płyta zabrzmi w cieniu wypadku i w konsekwencji śpiączki dotychczasowego basisty Chi Chenga. Zabrzmiała miażdżąco.
Wiadomo było od dawna, że zespół porzucił granie jakie znaliśmy z pierwszej płyty. W przypadku Chino Moreno i spółki nie możemy jednak mówi o spadku wartości samej muzyki. Od początku jest przestrzennie i klimatycznie. Muzyka płynie, przerywana przez mocniejsze uderzenia. Ciężaru nie porzucili.Dalej obowiązuje 7 strun. Album jest wolny, ale słucha się go jednym tchem. I wraca z wielką przyjemnością. Szybszym momentem "Diamond Eyes" jest utwór " CMND/CTRL" ze świetnym wokalem wspomnianego już Moreno. Trochę przypominają się stare czasy. Początek "Sextape" z kolei przypomina mi spokojniejsze dokonania mistrza Townsenda. Moim faworytem jest numer "Prince". Dzięki typowo deftonsowkiemu refrenowi. Z obowiąkowym przetworzeniem głosu Chino. Swoją drogą chciałbym posłuchac jak śpiewa bez tych wszystkich udziwnień. No ale w końcu charyzmatyczny i rozpoznawalny, juz po pierwszym dzwięku wokalista to fundament kapeli rockowej.
Jak juz wspomniałem album doskonały. Słucham go już setny raz i się nie nudzi. Panowie Moreno, Carpenter, Cunningham, Delgado i w zastępstwie za Chenga, Sergio Vega w szczytowej formie. Kolejny kandydat do płyty roku.
Straight out of your mind, You see, I'm well aware, You're out of your mind
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz