piątek, 9 listopada 2012

Chodź bo promocje otwierają sklep nowy jest

Z nudą i bezsensem przeglądałem dziś internety. Głupie obrazki, głupie filmiki, głupie dowcipy, gołe baby, jutuby, dżołmonstery, kwejki, tefaueny. Nie zamykając przy tym, rzecz jasna, fejsbuków. Na zewnątrz staram się nie wychodzić przed 21, bo niestety żyję w mieście, w którym ludzie mnie strasznie irytują. Nawet gdy idą robią to w tak ospały sposób, że szlag człowieka może trafić. Snują się bez większego celu tylko po, żeby pochodzić. W centrum miasta. I to akurat wtedy gdy muszę coś na mieście szybko załatwić. Z usług mpk staram się nie korzystać. W pojazdach komunikacji miejskiej, moim umysłem zaczynają władać "bardzo złe emocje". I tak sobie ci ludzie spacerują i spacerują wąskimi chodnikami ponurego Lublina. Naucz się latać Kolczyk.

Z nudą i bezsensem przeglądając internety trafiłem na relację z wydarzenia, które odmieniło dzień niejednej z tych bezsensownych osób. W Lublinie otworzyli SKLEP! Z odzieżą! Haiiem! Pod sklepem ustawiła się kolejka jak po mięso za czasów, kiedy jeszcze tego mięsa nie mogłem jeść. Nagle wszyscy bezsensownie powolni ludzie, dostali takiego kopa, taki power, jakby za młodu wpadli do kociołka z redbulem wymieszanym z kokainą. Gimnazjaliści, młodzież maturalna, studenci, górnicy, lekarze, pani roznosząca róże po knajpach na starym mieście, kierowcy mpk, panie trolejbujarki, emeryci, renciści, niewidomi, niepełnosprawni, stara baba i kto tam jeszcze nie był. Wszyscy na speedzie godnym uczestników techno imprez. Co z tego, że oferta sklepu jest skierowana głównie do ludzi bardzo młodych. Trzeba przyjść, zobaczyć bo coś się dzieje. Wychodząc warknąć na pracownika sklepu, że chuj nie ubrania tu mają, bo rajstopy jak dla kurew, a spodnie dla pedałów i tylko, do kurwy ciężkiej, czas żem straciła/stracił. PROMOCJA. Lubię promocje. Lubię gdy idę sobie wąską alejką sklepu, z głośników dobywa się subtelna muzyka z RadiaZet, aż tu nagle uśmiecha się do mnie kartka z napisem 2 w cenie 1. Spokojnie zgarniam produkt i idę dalej. Nie muszę się z nikim o niego bić. Szarpać. Wysłuchiwać jakim to ja skurwysynem nie jest i żebym najlepiej spierdalał bo w mordę dostanę jak nie puszczę tych spodni za 89,99. I co z tego, że jutro będą kosztowały 99,99. Mam! Zdobyłem! Veni Vidi Vici!

Co tak bardzo mnie w tym zaszokowało? Do tej pory takie obrazki oglądałem na filmach TVSierskowola, GłosParczewa czy innych, wiejskich pseudo- portalach. I najczęściej były to "dokumenty" przedstawiające otwarcie Lidli, Biedronek czy innych Intermarszów. Rozumiem, że tamtejsi ludzie mogli ulec promocji w stylu  "kup pół kilo karpia, pralkę dostaniesz za 5 zeta". I że każdy grosz oszczędzony na bułce z makiem jest na wagę złota. Bo z tych groszy się zrobi później następna bułka np z serem.

Tego, co się stało w Lublinie nie zrozumiem. Może mało wiem, mało czytam i słabo przeglądam internety. Nikt nie jest nieomylny. Jednak z dnia na dzień podział na Polskę A i Polskę B wydaje mi się coraz bardziej realny. I coraz bardziej odpychający jest dla mnie Lublin jako miasto, w którym mógłbym spędzić chociażby kolejny rok swojego życia.

Na poparcie moich słów:

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=tjM6MqmEPac

A niedługo skoki. I Małysza nie będzie

czwartek, 8 listopada 2012

C.D.N.


Musiałem się z nią rozstać. To były 3 piękne lata. Mnóstwo nowych "przyjaciół", nieprzespane noce, zmęczone oczy. Musiałem jednak wybierać. We dwie nie mogły wytrzymać swojego towarzystwa. W pojedynku fotografia vs muzyka wygrała ta druga. Czy to się opłaci, czas pokaże. Wyrzekałem się pisania jak moja babcia diabła. Aż zrobiło mi się smutno. Smutno z powodu powagi jaka panuje pośród moich znajomych po fachu. Niekoniecznie blogerów. Ludzi, którzy, tak jak ja, próbują komentować świat. Z doświadczenia wiem, że na innych nie ma co liczyć, tak więc postanowiłem sam sobie poprawiać humor. Stąd też powrót do pisania. Proste? 


Napisanie o wszystkim co się działo podczas mojej blogowej absencji, zajęłoby mi milion lat. Wstrzelę się więc w wydarzenia ostatnich dni.

Amerykanie wybrali prezydenta. A raczej pozwolili temu staremu jeszcze troszkę pourzędować. Co to oznacza dla nas? Nic. Obesranie z wizami sięga zenitu. Bo ten by zniósł, a ten nie zniesie. Ilu to już prezydentów obiecywało zniesienie, a nie zniosło? I z lewa i z prawa. Z góry i z dołu też. Na Bliskim Wschodzie i tak i tak się będą rżnęli. Nawet gdyby sami kosmici pomogliby U.S.A. w interwencji zbrojnej. Widzieliście jak kosmici atakują. Chociażby w "Dniu Niepodległości". A gdyby przez przypadek coś im się udało ugrać to reakcja ruskich pogrążyłaby świat w wojnie, której nawet same ruskie by nie przeżyły. Dlaczego więc 3/4 newsów w polskich stacjach TV dotyczy wyborów w U.S.A.? Żeby odwrócić uwagę od najważniejszego problemu całego świata. Nawet Trzeciego Świata. Ba! Wszechświata!!! I okolic. O czym mowa? Jeszcze tego nie wiesz żydzie? Masonie! Komunistyczna flejo! Niemcu! Tu chodzi o Mord Smoleński!!!

Dziennikarz Rzepy dotarł do źródeł. Najoficjalniejszych z najoficjalniejszych. Ktoś wysadził tupolewa za pomocą trotylu i nitrogliceryny. Miał być C-4, ale okazał się być mało medialny. Bo skąd ma wiedzieć taki biedny hodowca kalarepy spod Skierniewic co to jest C-4? Samochód taki robią. Te kolaboranty hitlerowskie ze Francji. Trotyl i nitrogliceryna takie chwytliwe i popularne. Niemal każdy słyszał. I napisał ów dziennikarz artykuł. Eksplozja( by nie powiedzieć jebnięcie) była jeszcze większa niż w samym tupolewie. Od samego rana, wśród najczęściej powtarzanych słów, prym wiodły: zbrodnia, zamach trotyl, mord. No i Smoleńsk. Pis co da nam wolność, od razu zażądał dymisji, trybunałów stanu, łagrów, kastracji, w najlepszym wypadku wysłania na księżyc, wszystkich członków miłościwie nam panującego rządu, ich rodzin, znajomych, znajomych znajomych i ogólnie wszystkich! Ruskich z kraju wypędzić, granice wschodnią zamknąć, bo Ukraińcy też ruskie tylko zakamuflowane. O Białorusi nie wspominając bo to przecież to samo co ruskie. W Polsce zostaliby tylko prawdziwi Polacy. I żaden już nie poleciałby na wschód. Chyba ze byłby to samolot zbudowany przez specjalistów z Państwowych Zakładów Lotniczych, których pracę koordynowałby Antoni Macierewicz.
Fala uderzeniowa miażdżyła po kolei całą rządzącą nami żydomasonerie i ukrytą opcję niemiecką. Aż tu nagle prokuratorzy wojskowi powiedzieli, że żadnych trotyli czy nitrogliceryn w tupolewie nie było. Spisek! Żydy! Boże błogosław Rzepę! I ciach. Jedna z czołowych gazet w Polsce, oznajmia: Pomyliliśmy się. Zgadzamy sie jednak z orzeczeniem panów z wojskowej. "Nie było. Nie ma trotylu. Nitrogliceryny też. Nasze najlepsze z najlepszych źródeł nie były najlepsze. Tak w sumie to ich nie było. No nasz błąd sorry. Przykro nam Jarek. Nie będziesz miał nowego samolotu. Tuski jeszcze troszkę posiedzą." Co na to Tusk? Powiedział Jarkowi, że nie może z nim żyć. Jarek samolotem już żadnym nie poleci, bo pomyślał, że Tuski chcą go zabić. Nie podzieli losu brata.

Całkiem znakomity za to los, spotkał niejaką Katarzynę W. Szerzej znaną jako "MamaMadzi". Przyodziawszy żałobne bikini, pani Katarzyna śmigała sobie na koniu w błysku fleszy "fotoreporterów" Super Expressu. Jak wiadomo "MamaMadzi" w przeciwieństwie do Tuska i ruskich, poradziła sobie bez trotylu. Co prawda jedno dziecko to nie 96 dorosłych osób, ale wykonanie i efekt podobny. Z wysokości na ziemię, Zespół Macierewiczów powinien to uwzględnić w swoich śledztwach. Kto wie, czy pod Smoleńskiem nie było pani Katarzyny. Swoją drogą zastanawia mnie kto jest większą szmatą- "MamaMadzi", która hasa półnago po polach na koniu, czy dziennikarze, którzy o tym piszą i to fotografują.

Co poza tym? Wszyscy nas oszukują, gospodarka jest w ciemnej dupie, stopa bezrobocia wzrasta, dług Gierka spłacony, Korwin miażdży lewaków, zbliża się zadyma z okazji 11 listopada, Tuski to żydy, pis da nam wolność, kto wierzy w Boga ten jest zacofanym debilem, kto nie wierzy ten żyd.

W sporcie mamy dwóch nowych bohaterów. Jeden kopie piłkę i wygrał sam z wielkim Realem, drugi zaś odbija piłkę rakietą i przegrał finał z Hiszpanem. Polska- Hiszpania 1-1. Czekam na moment, w którym jednemu i drugiemu na moment powinie się noga. Zobaczymy ilu fanów przy nich zostanie.

Niedługo skoki. A Małysza nie będzie...

czwartek, 6 października 2011

Czas decyzji

Jestem patriotą. Nawet przez duże "P". Za Mój Kraj oddałbym niemal wszystko. Staram się być dobrym obywatelem. I spełniać obowiązki prawdziwego obywatela. Z jednego obowiązku niestety nie jestem w stanie się wywiązać. Nie pójdę na wybory. Nie oddam głosu. Przyczyna jest prosta. Nie będę okłamywał siebie i Kraju.

Długo śledziłem tegoroczną kampanię wyborczą. Być może nie robiłem tego z taką wnikliwością, jak do tej pory. To dlatego, że chciałem odpocząć od polityki. Tak nudnej i monotonnej po wydarzeniach z kwietnia 2010. Być może specjalnie nie dopuszczam do siebie wszystkich merytorycznych założeń danej formacji. Specjalnie po to, by spojrzeć na to wszystko oczyma zwykłego, przeciętnego wyborcy, który z polityką ma tyle wspólnego, co obejrzy w tv albo przeczyta w internecie. Kierowany myślą o dobrej przyszłości Mojego Kraju, w pewnym momencie zrobiłem analizę każdego ugrupowania, którego rejestrację zaaprobowała Przenajświętsza Komisja Wyborcza...

Platforma Obywatelska- 4 lata rządów. Lubią grać w piłkę. Kradną krzyże. Minister Zdrowia nie zdecydowała się na szczepionki przeciw grypie, dzięki czemu w kasie budżetu państwa zostało trochę złotówek. Oprócz piłki,gdy pozamykają sobie stadiony, lubią pograć na automatach. Zrobić przekręt, którego nie było. Polskie Wojsko za ich kadencji straciło paru generałów i dowódców. Dalej się bijemy w Afganistanie. Dalej nasi chłopcy giną tam nie wiadomo po co. W sprawach zagranicznych całkiem nieźle. Putin przytulił naszego premiera. Obama mimo tego, że jego dziadek jadł Polaków, też nas odwiedził. Zwiedził parę cmentarzy. Było wydarzenie. Kolej jak działała tak działa. Ludzie tylko bardziej marzną czekając na pociąg. Mimo wszystkich zalet rządów PO dalej jeździmy po drogach, które nawet w Kirgistanie byłyby drugorzędne. Naobiecywano młodym ludziom raju na ziemi. Troszkę z powodu kryzysu, lecz głownie nieudolności obecnego jeszcze (i pewnie przyszłego też, jeśli wierzyć sondażom) rządu mamy kraj jaki mamy i dalej bardziej opłaca się jechać zarabiać w funtach. A. Nie lubią gdy się patrzy na lesbijki. No sorry...

Prawo i Sprawiedliwość- niecałe dwa lata rządów. Awanturnicy. Ultra prawica. O każdy krzyż stoczą walkę na śmierć i życie. Wszyscy ślepo wpatrzeni w to co powie, zrobi ich prezes. Prezes, który najchętniej wykopałby by całą Polskę z fundamentami i przeniósł w kosmos, a w najlepszym wypadku gdzieś na Pacyfik, oby być dalej od ruskich i szwabów. Kłócą się z każdym. Każdy, kto nie myśli tak jak oni jest wspomnianym już ruskim, szwabem lub żydem, masonem, zdrajcą narodu i choćby nazywał się Marian Bułka i mieszkał we wsi pod Sieradzem, to i tak ponosi moralną odpowiedzialność za Katastrofę Smoleńską. Katastrofę, w której to sprawie, eksperci z PiS odnajdują coraz to nowsze, sensacyjne wątki. W skrócie program polityczny tej partii to odniemczenie, odruszczenie, odżydowienie, odmasonowienie całego kraju ( na pierwszy front pójdą media z internetem włącznie), osądzenie winnych Mordu Smoleńskiego (czyt. jak zobaczysz przed swoimi drzwiami posła Macierewicza, pana z koloratką i Piotra S. pseudonim "Staruch", lepiej sam się zastrzel, inkwizycja przy nich to pikuś), a na koniec wybudują wokół kraju wielki mur. A. I ksiądz Rydzyk.

Polskie Stronnictwo Ludowe- miliard lat rządów. Polityczna dziwka. Pójdą z każdym i wszędzie, oby być przy kasie. Program wyborczy taki jaki będzie miała partia która wygra. Prezes mówi wolniej niż Leonard Cohen śpiewa. Elektorat- rolnicy. Przynajmniej żadnych afer z ich udziałem nie było... ... ... ... Doprawdy nie ma co o nich więcej napisać... A. Kobiety u nich lubią mówić "spierdalaj".

Sojusz Lewicy Demokratycznej- 4 lata rządów dawno temu. Odgrzewany postkomunistyczny kotlet. czasem z PO, czasem z PiS, czasem nie wiadomo z kim. Szef partii lubi zabierać córki na zakupy. W szeregach- geje, karatecy, striptizerki, prawnicy i lekarze. Lubią grać cyckami. Szkoda, że cycki mają do tego grube brzuchy, bo bym się skusił. Co by nie zrobili i tak dalej będą kojarzeni ze starą gwardią zachlanych ryjów pokroju Kwaśniewskiego, Oleksego czy Millera. A. Pani z Lublina podobno na serio chce pokazać cycki jak wejdzie do sejmu.

Ruch Palikota- twór tyle dziwny co intrygujący. Skład partii podobny jak w SLD. Do gejów i striptizerek dochodzą jeszcze transwestyci, zamężni geje i ludzie upośledzeni umysłowo. Główne hasło kampanii- Palić, sadzić, zalegalizować. Sam szef znany jest z upodobania do wódki, wibratorów i gejów z SLD. Bardzo chcą wszystkich księży wysłać na Księżyc. Popierani przez większość narkomanów, raperów i ludzi słuchających rege. Całe szczęście większość z nich nie umie czytać. A. Szef nienawidzi Kaczyńskich. I jest zdrowy bo zrobił badania.

Polska Jest Najważniejsza- paru odrzutków z PiS. Z dwóch braci Kaczyńskich wolą tego martwego (nie dziwie się im w końcu mniej mówi). Można by rzec, że to taki PiS sprzed Mordu Smoleńskiego. Małe szanse by cokolwiek ugrać. Nie lubią ani PiS, ani PO, ani SLD, nie mówiąc już o Palikotach. A. Poseł Migalski kręci fajne reklamówki.

Polska Partia Pracy Sierpień 80
- A. B. C.?

Tyle. Oto moi drodzy przyszłość Polski. Może ten funt to nie jest taka zła sprawa...

P.S. Do wszystkich krzykaczy od Korwina. Uwzględniłem tu te partie, które mogą wystawić kandydatów w całej Polsce.

niedziela, 17 października 2010

Decapitated, Hate, Christ Agony, 12 października 2010, Graffiti, Lublin

Nadszedł wyczekiwany długo przeze mnie dzień. Pierwszy powód to rozpoczęcie sezonu w Graffiti (przynajmniej dla mnie rozpoczęcie;P). Drugi powód to możliwość zobaczenia na żywo Decapitated. Kapeli, której słuchałem dawno temu, i którą stawiam wyżej niż Vader, Behemoth czy inne szatany. Megatechniczne deathowe granie. Do tego Vogg, wyglądający jak sam Dimebag. Żywioł, power i but w morde. A wszystko to idealnie zgrane i idealnie zagrane. Christ Agony jakoś dziwnie brzmiało. Taki Dimmu Borgir dla ubogich. Fociło się ich o wiele lepiej. Hate był dla mnie za szybki, ale muzycznie, jak to powiedział Robert, deathowy rock and roll. Fajnie miło, chociaż wolę Hate z dawnych czasów. Grał jeszcze Vedonist ale strasznie mi nie podeszli. Reszty kapel nie widziałem.
Co do samego focenia to mały przełom nastąpił. Mianowicie zmiana korpusu i całego systemu w ogóle. Także pierwsze zdjęcia będą jeszcze troszkę upośledzone, bo Olympusa nie znam w ogóle. Troszkę ziarna, dużo lampy. Próbowałem robić obiektywem f1,4, z manualnym ustawianiem ostrości. Chyba sobie odpuszczę:D Foty po spodem. enjoy;)

DECAPITATED











HATE



Christ Agony





środa, 8 września 2010

Psychojarek

Moi Drodzy. Jarek zwariował. Biję się w pierś i wykrzykuję na cały głos "mea culpa". I tak sto razy. Za co? Uwierzyłem w niego. Naprawdę. Po 10 kwietnia uwierzyłem, że sobie odpuści. Kandydował. Po wyborach miałem nadzieję, że usunie się w cień polityki, dotrwa jakoś do końca kadencji i osiądzie spokojnie w domu na Żoliborzu. Będzie pił piwo, przeglądał internet i od czasu do czasu pojedzie na grób brata, co wzbudzi zawsze taką samą euforię wśród turystów. "Patrz to ten Kaczyński, były premier i były polityk". Że pojedzie do galerii handlowej swoim nowiutkim samochodem, zrobi zakupy i zapłaci kartą. Niestety. Jarek postanowił trwać na straży porządku, ładu i jednomyślności PiS-u i Polski, od morza aż po Tatry.
Napisał list, w którym możemy przeczytać różne rzeczy. Przekaz jest jednak jasny- PiS to Ja. Ja to PiS. Kto ze mną stoi tu gdzie stoi. Kto przeciw niech idzie tam gdzie stoi Zapatero i banda warchołów,przy których Andrzej Lepper zdawać się może bywalcem salonów całego świata. Przy okazji wydupcył z partyji europosła Migalskiego. Mimo, że ten w partyji wcale nie był.
Parę dni później Jarek udzielił wywiadu. Niby nic dziwnego. Wywiad jak wywiad, chociaż w wersji wizualnej wygląda jak nagranie z ukrytej kamery. Jednakże w owym wywiadzie Jaśnie Prezes pokazał nam swój kolejny talent i udowodnił, że jego wiedza sięga daleko poza nasze wyobrażenia, powstające w naszych, jakże ciasnych umysłach. Okazało się, że Jarosław jest wybitnym znawcą lotnictwa, awioniki i tym podobnych. A reszta pseudoekspercików, zatrudnianych przez niemieckie media do siania rosyjskiej propagandy, gówno wie i nie powinna się odzywać. Jak nie- Trybunał Stanu!
Parę dni wcześniej z kolei, Prawdziwie Polskie Narodowe Centrum Wszczynania Burd W Imię Poszanowania Godności Wszystkich Obywateli Najjaśniejszej Ukochanej Rzeczypospolitej Polskiej, w skrócie Solidarność, zaprosiło Jarka na zlot z okazji 30 rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Jarek zaproszenie przyjął i przemówił do gromady obłąkanych przedstawicieli ciemiężonej klasy robotniczej. Donalda wygwizdali, Bronek jak zwykle mówił tak, że po 5 sekundach można było dostać ataku epilepsji. Gwiazdą stała się Henryka Krzywonos. Opierdoliwszy całą hołotę, jej świeżutki profil na Fejsbuku, odwiedzali nawet mieszkańcy Sieradza. Na Jarka wkurwił się strasznie premier Mazowiecki. Za to, że próbował naśladować Leszka i za to, że przypierniczył się (chociaż nie dosłownie) do ś.p. pana Geremka.
Jarek zwariował. Wygląda jak mały człowieczek, który za wszelką cenę chce zrealizować wizję swojego utopijnego, w jego mniemaniu, świata. Polskę dla prawdziwych (czyt. wybranych drogą selekcji przez sztab Jaśnie Prezesa) Polaków. Boję się myśleć co w jego głowie teraz siedzi. Z jednej strony mi go żal,tak po ludzku, bo chłop rzeczywiście gada jakby mu się poważnie w głowie popieprzyło. Z drugiej strony zaś przepis na uratowanie Jarka przed samozagładą, wydaje się być prosty. Przemówić do rozsądku ludziom, którzy go otaczają. Odciąć mu macki. Pozbawić siły, która wzmocni tę propagandę... Swoją drogą zastanawia mnie jaka była reakcja Prezesa na mega seksowną foteczkę posła Girzyńskiego...

piątek, 6 sierpnia 2010

Kto Cię obroni Polsko...

Kto Ty jesteś? Polak mały... Kiedyś słowa tego wierszyka brzmiały dumnie. Fajnie było być Polakiem. Być dumny ze swojej historii. Przepięknej historii. Chyba najciekawszej w całym cywilizowanym świecie. Co te słowa znaczą dziś?
Gdy odetniemy się na chwilę od jakichkolwiek mediów i innych źródeł informacji dalej znaczą to samo. Duma. Niestety gdy wrócimy do rzeczywistości, tak kolorowo już nie jest. Wystarczy włączyć pierwszy lepszy kanał informacyjny w tv, jakikolwiek portal internetowy, by za chwilę złapać się za głowę, uderzyć nią w blat biurka i wyszeptać "ja pierdolę". W mózg wwierca się psychopatyczne "nie oddamy krzyża!". Powtarzane setki razy. Krąży po łbie cały dzień i nie chce z niego wyjść. Rozumiem uczucia religijne tych ludzi. Sam należę do tej garstki młodych ludzi, którzy deklarują się jako zatwardziały katol, chociaż kościołów unikam, w obawie przed molestowaniem. Jednak czy to ma coś wspólnego z religią? Oprócz symbolu chrześcijaństwa jakim jest krzyż naturalnie. Wstyd mi raz pierwszy. Wstyd podwójny, bo po pierwsze są to moi rodacy, a po drugie wyznają tego samego Boga co ja, mają w pewnej części takie same poglądy. Jednak środek stolicy ucywilizowanego państwa w środku Europy nie jest chyba dobrym miejscem kultu religijnego. Zasłyszałem gdzieś dobrą opinię, że 38 milionów ludzi żyjących w Polsce daje się zastraszyć i ,bądź co bądź, sterroryzować przez grupkę chorych radykałów. A wszystko to pod czujnym okiem kilku posłów PiS-du i toruńskiego imperium. W takich momentach bardzo żałuję śmierci Jana Pawła II. Nie płakałem po jego śmierci. Ba, twierdziłem nawet że jeżeli chodzi o sprawy kościoła nic takiego wielkiego nie zrobił. Tak samo kryl pedofilię i inne "występki" swoich podwładnych. Wydaje mi się jednak że miał wpływ na to co i jak się w POlsce dzieje. Nie chodzi mi tu o upadek komunizmu. Komunizm musiał paść bo świat szedł do przodu. Jan Paweł II trzymał swoistą pieczę nad sytuacją w post- komunistycznej Polsce. Gdyby żył do dziś już dawno nie byłoby żadnych krzyży i podziałów na Polaków prawdziwych i nie.
Wstyd numer dwa. Zakończyła swe obrady komisja mająca na celu udupienie kilku zbyt przedsiębiorczych polityków z zaufanego grona premiera Tuska. Tym czasem przewodniczący Sekuła i jego poplecznicy z własnej partyji oraz co raz dziwniejszego tworu politycznego jakim się staje PSL, udupił komisję. Nikt, nikomu, nic nie obiecywał. Nikt nic nie wstrzymywał. Rychu, Zdzichu, Miro i Zbychu są niewinni. Aniołki Donalda. Nie pomógł płacz posłanki Kempy czy celne spostrzeżenia posła Arłukowicza. Sprawy nie było.
Swoje prace rozpoczął za to zespół do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Pardon. Katastrofy Smoleńskiej. W jego skład wchodzą tak wybitni znawcy lotnictwa jak posłanka Szczypińska czy pan przewodniczący Macierewicz. Prędzej dadzą się zesłać na Sybir niż odpuścić tezę, że to ruskie ten samolot strąciły. W internecie można natknąć się na wiele blogów poświęconych temu tematowi. I jakże bujna bywa wyobraźnie mych rodaków, którzy w zwykłej gałązce widza rzekome linki na których był utrzymywany, a następnie za ich pomocą zrzucony na ziemie, porwany TU-154. Tyle śmialiśmy się z ruskich, że to naród zacofany i tępy. Teraz rolę mogą się odwrócić jeśli dalej będzie przybywało takich ekspertów.
Czwarty wstyd jak co roku o tej porze. Zaczęły się eliminacje do przeróżnych europejskich pucharów w piłce nożnej. Lech za burtą, Wisła wyschła. Zrozumiem (chociaż nie do końca) porażkę Lecha. Sparta Praga to klub z tradycjami, a i Czesi piłkę kopią nieźle. Załamany jestem naszą dumą z Krakowa. Czy ktoś z Was potrafi bez zastanowienia określić położenie Azerbejdżanu? Może wyjdę na głupka i ignoranta, ale ja niestety tej zdolności nie posiadałem. Z ciekawości później sprawdziłem. To jest tam gdzie jest ropa, smoki i terroryści. Kraj, który ze współczesną cywilizacją niewiele ma wspólnego. A mimo to przegrywamy z jakąś podrzędną drużyny, której nazwy wymieniać nie ma sensu, bo i tak nikt jej nie zapamięta. Poczekajmy do legendarnego już teraz EURO 2012. Chociaż zastanawiam się czy nie wyjechać na ten czas gdzieś właśnie w okolice Azerbejdżanu...
Źle się dzieje w Państwie Polskim. Szans na zmiany niestety nie widać. Przychodzi mi do głowy pewien, jak zwykle "gdzieś" zasłyszany, cytat: "Polska jest jak dziecko z zespołem Downa. Należy kochać, nie należy porzucać, ale nie należy mieć nadziei, że wyzdrowieje." Niestety gdy się go przeanalizuje, pokazuje on brutalną prawdę o naszym kraju...

środa, 28 lipca 2010

Płyta Dnia XXI

Steve Vai- Passion&Warfare




Vaia nie mogło zabraknąć w tym cyklu. No bo jak można pominąć jednego z najwybitniejszych gitarzystów wszechczasów, w "niektórych" kręgach uważanego za Boga gitary. Wielu powie, że więcej jest ludzi grających szybciej, mocniej itp. To za co ja pokochałem muzykę Vaia, to aranżacje. Żaden z gitarzystów z tzw. "ekstraklasy", nie ma to rozbudowanych i urozmaiconych utworów. Słuchając pierwszych płyt Vaia nasuwa się jedno skojarzenie- Zappa. Wszelkie źródła podają, że Steve był uczniem Satrianiego. Moim muzyczne myślenie Vaia ukształtował właśnie Zappa.

"Passion&Warfare" to drugi po "FlexAble" solowy album Vaia. Pokazujący jego możliwości kompozytorskie i wspomniane już aranżacyjne. Po wyniosłym wstępie "Liberty" przychodzi pierwsza doza geniuszu Vaia. "Erotic Nightmares" to pełen przeróżnych smaczków i zagrywek gitarowych we wszystkich możliwych technikach utwór. Utwór pokazujący, że na z gitary da się wydobyć dźwięki niesamowite. W wydawaniu właśnie takich dźwięków Vai ustępuje jedynie Tomowi Morello. Vai jednak poprzez te wszystkie smaczki buduje nastrój utworu. Opowiada jakąś historię. Następny po "Erotic..." jest mocny i ciężki "Animal". Tu już mamy jazdę bez trzymanki. Do tej pory nie rozgryzłem jakich skal używa Mr Vai. "The Riddle" to kwintesencja stylu Vaia. Lekko płynący motyw i szaleństwo na gryfie. Nieszablonowe wykorzystanie efektu wah, poprzedzone mini historyjką, opowiadającą o tym jak mały Vai gra w szkole, mamy w "The Audience Is Listening". Kolejne dwie perełki to "Blue Powder" i "Sisters". Pierwsza jest naładowanym emocjami, balladowo- rockowym gitarowym gigantem, w którym nie brak wspaniałej techniki. Druga to akustyczna ballada spędzająca sen z oczu wszystkim młodym gitarzystom. Na koniec zostawiłem utwór, który jest jednym z najlepszych gitarowych kawałków w historii całej muzyki. "For The Love Of God". Nie dziwią mnie wszystkie miny Vaia jakie robi podczas wykonywania tego utworu na koncertach. Podczas samego słuchania ciary przechodzą przez całe ciało. Prosta melodia, podlana niesamowitą, chociaż nieprzesadzoną techniką, doprawiona wielkimi emocjami. Muzyka prosto z serca. Jak w tytule.

"Passion&Warfare" jednak nie jest genialną płytą. Dlaczego? Ano dlatego, że dla zwykłego śmiertelnika może być w pewnym momencie nudna. Gitarowi onaniści będą ją wielbić latami, katując swoje wiosła motywami na niej zawartymi. Przeciętni słuchacze wychwycą dwa, trzy utwory. Dlatego też w drodze wyjątku, niedługo napiszę o bardziej ludzkiej płycie Vaia. Na razie spróbujcie wsłuchać się dokładnie w "Passion&Warfare" i wyłapać te wszystkie smaczki...


This is a ballad dat I wrote. It's all, it's all about peace and love and
good happiness stuff.