czwartek, 18 marca 2010

Płyta dnia III

Alice In Chains- Dirt



Dzisiaj zmienimy troszkę klimat. Pewnie wielu spodziewało się, że ten album się tutaj prędzej czy później znajdzie. Arcydzieło grunge'u. Dirt grupy Alice In Chains. Cholernie brudne, cholernie chore i cholernie przygnębiające. Mimo tego bardzo wciągające.
Już na samym początku dostajemy kopa prosto w ryj. Ciężki riff w "Them Bones" to dowód na to, że z wielkiej czwórki zespołów z Seattle, to właśnie zespołowi Jerrego Cantrella było najbliżej do muzyki metalowej. Tak samo jest w kolejnym "Dam That River". Znowu ciężki riff, tym razem bardziej płynący. "Rain When I Die" to kwintesencja stylu Alicji. Psychodeliczny wokal w zwrotce i tzw "pierdalnięcie" w refrenie. "Pierdalnięcie", którego by nie było bez jednej osoby. Layne Staley. Postać kultowa i tragiczna. W odróżnieniu od niejakiego Cobain'a, wiadomo jest jak zginął. Narkotyczny duch wisiał nad każdym dźwiękiem jaki wydobywał z siebie Layne. Pewnego rodzaju spowiedzią jest utwór "Junkhead", w którym Staley zdaję się opisywać swoje spotkanie z miejscowym dealerem. Genialnym jest umiejętność łączenia przez Layne'a dwóch stylów śpiewania. Z jednej strony mamy jakby dźwięki psychopaty ( God Smack, Sickman
), z drugiej zaś spokojne, w pewnych momentach niemal liryczne zaśpiewy jak w "Down In A Hole". Właśnie. Na Dirt oprócz narkotycznych, chorych i co tam jeszcze utworów mamy również hity. Wspomniany "Down In A Hole", "Angry Chair", "Would"( spieprzony już przez wielu wokalistów, z Jamesem Hetfieldem i Philem Anselmo na czele), czy prawdziwa perełka, opowiadający o wojnie w Wietnamie "Rooster". Mimo swego hitowego potencjału, utwory te nie tracą jednak na jakości i dalej jest to prawdziwe Alice In Chains.
Bez sensu rozpisywać się o tym, ze szkoda Staley'a itp. Swoje zrobił. Na pewno zapisał się złotymi literami w kartach historii muzyki. Panowie Cantrell, Inez i Kinney radzą sobie dalej. A ducha Layne czuć w powietrzu już od pierwszego dźwięku jego głosu na "Dirt". Na innych płytach również, ale o nich może innym razem.
But we are an elite race of our own. The stoners, junkies, and freaks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz