środa, 28 lipca 2010

Płyta Dnia XXI

Steve Vai- Passion&Warfare




Vaia nie mogło zabraknąć w tym cyklu. No bo jak można pominąć jednego z najwybitniejszych gitarzystów wszechczasów, w "niektórych" kręgach uważanego za Boga gitary. Wielu powie, że więcej jest ludzi grających szybciej, mocniej itp. To za co ja pokochałem muzykę Vaia, to aranżacje. Żaden z gitarzystów z tzw. "ekstraklasy", nie ma to rozbudowanych i urozmaiconych utworów. Słuchając pierwszych płyt Vaia nasuwa się jedno skojarzenie- Zappa. Wszelkie źródła podają, że Steve był uczniem Satrianiego. Moim muzyczne myślenie Vaia ukształtował właśnie Zappa.

"Passion&Warfare" to drugi po "FlexAble" solowy album Vaia. Pokazujący jego możliwości kompozytorskie i wspomniane już aranżacyjne. Po wyniosłym wstępie "Liberty" przychodzi pierwsza doza geniuszu Vaia. "Erotic Nightmares" to pełen przeróżnych smaczków i zagrywek gitarowych we wszystkich możliwych technikach utwór. Utwór pokazujący, że na z gitary da się wydobyć dźwięki niesamowite. W wydawaniu właśnie takich dźwięków Vai ustępuje jedynie Tomowi Morello. Vai jednak poprzez te wszystkie smaczki buduje nastrój utworu. Opowiada jakąś historię. Następny po "Erotic..." jest mocny i ciężki "Animal". Tu już mamy jazdę bez trzymanki. Do tej pory nie rozgryzłem jakich skal używa Mr Vai. "The Riddle" to kwintesencja stylu Vaia. Lekko płynący motyw i szaleństwo na gryfie. Nieszablonowe wykorzystanie efektu wah, poprzedzone mini historyjką, opowiadającą o tym jak mały Vai gra w szkole, mamy w "The Audience Is Listening". Kolejne dwie perełki to "Blue Powder" i "Sisters". Pierwsza jest naładowanym emocjami, balladowo- rockowym gitarowym gigantem, w którym nie brak wspaniałej techniki. Druga to akustyczna ballada spędzająca sen z oczu wszystkim młodym gitarzystom. Na koniec zostawiłem utwór, który jest jednym z najlepszych gitarowych kawałków w historii całej muzyki. "For The Love Of God". Nie dziwią mnie wszystkie miny Vaia jakie robi podczas wykonywania tego utworu na koncertach. Podczas samego słuchania ciary przechodzą przez całe ciało. Prosta melodia, podlana niesamowitą, chociaż nieprzesadzoną techniką, doprawiona wielkimi emocjami. Muzyka prosto z serca. Jak w tytule.

"Passion&Warfare" jednak nie jest genialną płytą. Dlaczego? Ano dlatego, że dla zwykłego śmiertelnika może być w pewnym momencie nudna. Gitarowi onaniści będą ją wielbić latami, katując swoje wiosła motywami na niej zawartymi. Przeciętni słuchacze wychwycą dwa, trzy utwory. Dlatego też w drodze wyjątku, niedługo napiszę o bardziej ludzkiej płycie Vaia. Na razie spróbujcie wsłuchać się dokładnie w "Passion&Warfare" i wyłapać te wszystkie smaczki...


This is a ballad dat I wrote. It's all, it's all about peace and love and
good happiness stuff.

2 komentarze: